Może i one nie grzeszą 
pięknością z braku ostrych noży w domu (naprawdę muszę zainwestować w dobry nóż) , ale
 za to są odpowiednio wyrośnięte i smaczne. Przede wszystkim bez spulchniaczy i wszelkich 
polepszaczy. To nie są jakieś kupne gnioty. Wystarczy jedna, dwie bułeczki i jesteśmy najedzeni.
          Skorzystałam z przepisu  stąd, ale podwoiłam ilość i zrobiłam z niego 15 bułek, każda ok. 80 g .
                  Składniki:
- 6 szklanek mąki pszennej
 - 1 1/2 szklanki letniej wody
 - 3 łyżeczki suchych drożdży (12 g) lub 24 g drożdży świeżych
 - 3 łyżeczki cukru
 - 2 łyżeczka soli
 - 2 jajka
 - 4 łyżki roztopionego masła                                      
 
Przełożyć do naczynia i zostawić na godzinę do wyrośnięcia.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 15 części i formować kulki. Spłaszczyć je lekko, ułożyć na blaszce wyłożonej papierem i pozostawić po przykryciem do ponownego wyrośnięcia na 45 minut.
Przed pieczeniem bułki ponacinać ostrym nożem i posmarować  jajkiem rozmąconym z 1 łyżką mleka.
Piec ok. 15 minut w temp. 225°C
Mniam! Czuje ten zapach świeżych bułeczek.. domowe najlepsze! Świetnie ci wyszły :)
OdpowiedzUsuńKochana...co Ty chcesz od tych swoich bułek? Wyglądają świetnie...ja to dopiero jestem manualne beztalencie...żebys Ty widziała moje pierwsze:/ Licho wie co to było...no rogal, ni chałka ni kajzerka:D Ale z czasem było coraz lepiej. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPyszne buleczki,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWyśmienite bułeczki !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.