Po krótkiej przerwie. Zrobiony.
Dla koleżanki córki na urodziny.
Naprawdę nie mam zdolności do tworzenia, ale co zrobić...chyba nie jest znowu tak najgorzej. Cały czas się uczę, calutki czas.
Ta masa to dla mnie cały czas zagadka-jak ja zrobić, żeby była taka jak trzeba...i układała się, zwłaszcza na bokach, bo u mnie za każdym razem powstają falbanki,a ja nie daję rady ich wyrównać i wyprostować.No i trzeba wtedy zakrywać te niedoskonałości. Może ta moja masa jest jeszcze za mało plastyczna... może za gruba, za cienka...pytań i gdybania całe mnóstwo.
Obiecałam sobie, że pierwszy tort, na którym uda mi się położyć masę cukrową i obędzie się w końcu bez bocznych obowiązkowych dodatków - powieszę jego zdjęcie na ścianie w kuchni :)
Póki co, nie zanosi się na to, ale trzeba być dobrej myśli. Nic na siłę. Podobno trening czyni mistrza.
Każdą radę przyjmę z ochotą...
ale torcik, super wygląda!!!
OdpowiedzUsuńWspaniały, przepiękny tort:)
OdpowiedzUsuńJa bym takiego czegoś nie mogla stworzyć!! Naprawdę śliczny tort! Dobra robota:)
OdpowiedzUsuńDziękuje Wam dziewczyny za te pochwały :)Od razu dusza się raduje i wiara we własne możliwości rośnie.
OdpowiedzUsuńJakie cudo...tylko pogratulować, a Wiktorii życzyć wszystkiego najlepszego.:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny
OdpowiedzUsuń